Publikujemy #19 historię konkursową - "Opowiedz swoją endo-historię". Zachęcamy do lektury:
"Endometrioza? A co to?" To najczęściej padające pytanie, z którymi spotkałam się wśród rodziny, przyjaciół i znajomych chwilę po diagnozie. Jak wygląda moja historia? Jestem młodą endowojowniczką po 20. roku życia, a świat stoi przede mną otworem. Dziś mogę być z siebie dumna i cieszyć się szczęśliwym zakończeniem tej historii. Odkąd pamiętam, każda miesiączka była dla mnie bardzo bolesna, a ból mogłabym określić silniejszym od złamania kończyny górnej czy dolnej, nie wymieniając innych symptomów tej choroby. Każda wizyta u specjalisty ginekologa kończyła się diagnozą wprowadzającą w błędne koło, generalizując bóle do "takiego przypadku natury/genów" lub "miesiączka musi boleć", "okres to nie choroba" albo też "po ciąży ból ustąpi". Co miesiąc organizm walczył, przyjmując niewyobrażalne dawki silnych przeciwbóli, które uszkadzały nie tylko błonę żołądka, ale też potrafiły uzależnić. Zrozumienia bliskich, koleżanek, nauczycieli i opiekunów nie było w zasadzie żadnego. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co czuję i co przeżywam. Jak bardzo moje myśli kłębiły się z miesiąca na miesiąc, a później z roku na rok. Wciąż zadawałam sobie nurtujące pytania, dlaczego to akurat ja i dlaczego musi tak być. Sądziłam, że comiesięczne życie w bólu, wyłączenie z aktywności i życia społecznego są wyrokiem na całe moje życie. W moim odczuciu zauważyłam u lekarzy brak wiedzy, informacji, podjęcia jakichkolwiek stosownych kroków w kierunku tej choroby. Moja najlepsza przyjaciółka, odwiedzając mnie dzień po operacji, doszła do wniosku, że najrozsądniejszym krokiem byłoby odesłanie wszystkich "wybitnych" specjalistów na wokandę. To bardzo przykre zjawisko, na które my-pacjentki nie mamy wpływu, stąd nasze poczucie niezrozumienia, braku zaufania, cierpliwości. Po 8 latach zadawania sobie trudnych pytań trafiłam pod skrzydła Anioła, lekarza który W KOŃCU postawił trafną diagnozę i widział światełko w tunelu dla mojego zdrowia. Laparoskopia odbyła się pół roku po konsultacji, a to, co lekarze zobaczyli w środku, mocno ich zaszokowało. Niestety, endometrioza zrobiła ogromne spustoszenie w moim organizmie, choroba zajęła niemalże każde możliwe miejsce, a guz endometrialny zaprzyjaźnił się z moim prawym jajnikiem. Doktor tylko zapytał, jak bardzo musiało mnie boleć i jak radziłam sobie z bólem. Gdyby nie zabieg, możliwe że w krótkiej przyszłości chodziłabym z woreczkiem na brzuchu. Zabrakło mi słów i komentarza, a po wszystkim odetchnęłam z ulgą, dziękując Bogu za opatrzność i cud. Nie miałby on miejsca, gdyby nie wspaniała kadra specjalistów, których darzę ogromnym szacunkiem za pracę, zaangażowanie, pasję i włożony trud. Teraz zaczynam nowy rozdział w swoim życiu, życiu bez bólu.
![]()
Dziękujemy za podzielenie się swoją historią.
Drogie Panie, wierzymy, że Wasze historie mogą sprawić, iż inne kobiety usłyszą nazwę "endometrioza" i zaczną się nią interesować albo dadzą motywację do walki tym, które o tej chorobie już wiedzą!
2 września ruszyło głosowanie na FB! W celu zagłosowania na tę historię, przejdź teraz do posta
Zapraszamy na stronę główną konkursu, dostępną pod tym adresem.
Endo-historia Kamili
endo-historia endometriosis konkurs