Publikujemy #18 historię konkursową - "Opowiedz swoją endo-historię". Zachęcamy do lektury:
Witajcie,
długo się zastanawiałam, czy opisać swoją historię. Dlatego w ostatnim momencie, godzinę przed terminem nadsyłania prac, zdecydowałam się...
Zawsze miałam bardzo bolące miesiączki, trwały 5 dni i wymioty, biegunki to była norma. Tak mi się wydawało...
Za to koleżanki opowiadały, że nie mają takich objawów i czasem coś je boli. Ja nawet do szkoły nie chodziłam w tych dniach.
Więc moja historia z "endo mendą" zaczęła się, tak myślę, w 2010 r. Po urodzeniu drugiego dziecka.
Choć, jak sięgam pamięcią, to przy pierwszym i drugim dziecku starania o nie trwały ponad rok.
Po pierwszym dziecku - poród poprzez cesarskie cięcie - było wszystko dobrze. Natomiast po drugiej cesarce od razu czułam, że coś jest nie tak... Miesiączki po roku czasu były nie do zniesienia. Czułam się jak bym codziennie rano wstawała po operacji na pierwszy spacer. Brzuch mnie aż palił, piekł, jak by ktoś na niego sypał sól. Nie mogłam się dotknąć, a co dopiero mąż.
Brzuch to zawsze zakazany "teren". Bez jego pomocy ciężko było wstać w ogóle z łóżka... Miałam wrażenie i często żartowałam, że chyba nożyczki doktorowi zostały w moim brzuchu:) Ale do śmiechu mi nie było. Ból przed okresem parę dni, w trakcie, ale najgorszy się zaczynał zaraz po okresie. Koszmar trwał parę lat. Chodziłam od jednego ginekologa do drugiego. Zmieniałam często, żeby ktoś wreszcie mi pomógł. Cały czas byłam święcie przekonana, że to takie zrosty po cesarce i tak musi boleć. Maści, masaże, nic nie pomagało. Cały czas zgrubienia się powiększały... Chodziłam później od jednego chirurga do drugiego, szukałam przyczyny bólu, może od przepukliny, ale nic nie znaleziono. Znów musiałam sobie sama radzić z bólami, frustracja, zniechęceniem... Myślałam, że zwariuję... Mówiono mi, że sobie coś chyba wymyślam. Niestety rodzina też już miała dość moich jęków, syczenia przy różnych czynnościach itp. Mąż naprawdę cierpliwe i z miłością mi współczuł, chciał jakoś pomóc. Ale jak, skoro nie wiadomo do końca co mi jest?!
Był też czas, że piłam mieszankę ziół, przywrotnik, krwawnik, jasnota biała. Trochę mi ulgę przyniosły, ale nie na dlugo.
Nasiadówki z krwawnika. Ulga była, lecz nie na długo. Po miesiącu trzeba zrobić przerwę.
W końcu poprosiłam lekarza rodzinnego o skierowanie na USG jamy brzusznej. Podczas USG poprosiłam, żeby trochę niżej mi zobaczył moje zgrubienia "zrosty". On od razu je opisał, zmiany endometrialne!!! Powiedział, że trzeba to wyciąć, żeby się nic z tego nie zrobiło. Zaczęłam czytać w necie co to takiego jest??? Trochę się przestraszyłam... Ale wreszcie już coś wiedziałam... Więc poszłam do ginekologa z diagnozą " na tacy". Spojrzał i stwierdził, że od razu mnie wyśle do chirurga, on mi jakąś siatkę włoży do brzucha, że to bardzo skomplikowana operacja i on się nie podejmuje.
Nic nie wyjaśnił, nie wytłumaczył, tylko znów nastraszył... Więc po 9 latach wreszcie wiem, co mi dolega, ale jeszcze jestem przed wyborem dobrego lekarza. Któremu zaufam i bez obaw, a mam ich wiele, wreszcie pozbędę sie moich 2/3 i 4/5cm torbieli...
Dziękujemy za podzielenie się swoją historią.
Drogie Panie, wierzymy, że Wasze historie mogą sprawić, iż inne kobiety usłyszą nazwę "endometrioza" i zaczną się nią interesować albo dadzą motywację do walki tym, które o tej chorobie już wiedzą!
2 września ruszyło głosowanie na FB! W celu zagłosowania na tę historię, przejdź teraz do posta
Zapraszamy na stronę główną konkursu, dostępną pod tym adresem.
Endo-historia Katarzyny
endo-historia endometrioza konkurs